sobota, 12 kwietnia 2014

V Rozdział

Niezręczna cisza wypełniła niewielką kuchnię babci, kiedy razem z Zayn'em siedliśmy przy drewnianym stole. Nie mogłam się na niego napatrzeć i uwierzyć że tak się zmienił.. Dobrze mu z brodą.
Delikatnie dmuchnął w gorącą herbatę, którą przed chwilą dla niego zrobiłam i ponownie na mnie spojrzał.
- Zmieniłeś się. - mruknęłam
- Jak bardzo?
- Jeszcze nie wiem - wzruszyłam ramionami biorąc łyk herbaty.
W kuchni kolejny raz zapadła nie komfortowa cisza.
- Na ile przyjechałaś? - zapytał bawiąc się drewnianą figurką o nieokreślonym kształcie, którą moja babcia zostawiła na stole i skupiając na niej całą swoją uwagę.
-  Nie wiem. Możliwe że już na zawsze. - westchnęłam
Razem z moimi ostatnimi słowami podniósł na mnie swój podejrzliwy wzrok, ale nic nie odpowiedział.
Znowu ta cisza..
- Kim byli ci ludzie w twoim domu?
- Javadd, mój kuzyn i Jess, jego dziewczyna.
- Może tylko mi się wydaje, ale jest do mnie strasznie podobna.
Uśmiechnął się drwiąco i z rozbawieniem pokiwał głową. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek coś takiego robił. Dawny Zayn uśmiechnął by się do mnie szeroko i szczerze, a potem zasypał tysiącem swoich spostrzeżeń na jej temat.
- Przypadek?
W odpowiedzi na moje pytanie wzruszył tylko ramionami i wziął kolejny łyk herbaty.
- Jakieś dwa lata temu.. - zaczął - O ile dobrze pamiętam to chyba w Horton Park*. Czekaliśmy tam razem z Javadem na jego siostrę i nagle ją zobaczyłem. Byłem pewny, że to ty. Zacząłem za nią biec. Zrobiłem z siebie idiote.. - zaśmiał się. - Ale dzięki mnie się poznali.
- Gdzie teraz mieszkasz?
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Tam gdzie zawsze. - stwierdził
Zmarszczyłam czoło. W takim razie obydwoje kłamali. Tylko dlaczego?
- Twój kuzyn stwierdził inaczej.
Na jego twarzy wymalowało się zakłopotanie.
- Harry nagadał mu głupot. Przyjaźnią się.
To wystarczyło by układanka w mojej głowie się uzupełniła. Harry zawsze traktował Zayna jak swojego młodszego, nieporadnego brata. Paradoks, bo to Zayn był starszy

piątek, 4 kwietnia 2014

IV Rozdział

Zaciągnęłam się powietrzem wpatrując się w dziewczynę przede mną. Wiem że muszę być teraz silna. Nie ma odwrotu.
- Zastałam Zayn'a? -  zapytałam, z wielkim wysiłkiem wypowiadając jego imię.
Nie powiedziałam go na głos od czterech lat!
- Zayn'a Malik? - otworzyła szerzej drzwi.
W tym momencie zrobiło mi się już słabo, a obraz powoli zaczął kołować.
Nienawidzę się za to, że aż tak się wszystkim denerwuję.
Czułam, że nie dam rady już nic powiedzieć, bo w gardle mam Sahare. Delikatnie pokiwałam głową i przymknęłam na chwilę oczy. Po policzeniu do trzech miałam wrażenie, że chociaż trochę opanowałam emocje, ale kiedy na jej twarzy pojawił się ten dziwny grymas, zobaczyłam, że nic nie jest w stanie mi pomóc jeśli o to chodzi. Otworzyła szerzej usta i sama nie do końca wiedziała co ma mi powiedzieć.
- On...  - zawahała się - Kim pani jest?
Teraz to ja zastanawiałam się co mam powiedzieć.
-  Jego starą przyjaciółką. Aby Smith. - wystawiłam rękę w jej stronę
Przez jej podejrzliwy wzrok, czułam się tak jakby złapała mnie na jakimś gorącym uczynku.
- Jessy Edwards - uścisnęła moją dłoń i znów wykrzywiła twarz w tym dziwnym grymasie.
- Zayn jest w szpitalu. - poinformowała mnie krótko.
Czułam, że coś jest nie tak. W końcu widziałam go przez okno. Ale dlaczego kłamała?
- Kto przyszedł, Jess? - dobiegł głos z wnętrza domu.
Zayn? A więc miałam racje.
- Stara przyjaciółka Zayn'a. - odkrzyknęła ponownie spoglądając na mnie.
A może jednak jej nie miałam... 
W ciągu kilku sekund w drzwiach pojawił się tajemniczy chłopak.
Chłopak niesamowicie podobny do Zayn'a.
Chłopak którego wzięłam za Zayn'a!
- Aby? - zapytał zszokowany.
W tym momencie już sama nie wiedziałam co mam myśleć o tej całej sytuacji.
- Nie ma go.. już tu nie mieszka... - stwierdził w panice.
Patrzyłam jak drzwi zamykają się przed moimi oczami i zastanawiałam się o co tu chodzi. Skąd mnie znał? Dlaczego tak spanikował? Gdzie jest Zayn?

***

Odkąd pamiętam miałam tak, że kiedy ktoś lub coś obudziło mnie w nocy, nie potrafiłam już usnąć. Tym razem była to moja babcia wydzierająca się na kogoś od paru minut. Przez chwile nie docierało do mnie co się dzieje i dopiero po jakimś czasie zerwałam się z łóżka i jak najszybciej zbiegłam na dół. Przecież oprócz babci, nikt tu nie mieszka!
- Nie, młody człowieku! Powiedziałam ci już, że jej nie ma! Zresztą, nawet jeśli by była i tak bym cię tu nie wpuściła! Dobranoc! - krzyczała siłując się z drzwiami wejściowymi.
Może i jest starsza, ale za to nadal pełna energii. Zawsze stawiała na swoim.
- Wiem, że jest. Proszę mnie wpuścić... Albo chociaż ją zawołać. Błagam, nie widziałem jej przez cztery lata..
Ten głos rozpoznałabym zawsze i wszędzie. Na nic nie patrząc podbiegłam do drzwi, odsunęłam od nich babcie i otwarłam je na oścież.
- Zay'n? - wydusiłam, widząc stojącego przede mną w mroku, zakapturzonego mężczyznę.
- Boże.. Aby. - te słowa były tak ciche, że nie wiem nawet czy były przeznaczone dla moich uszu. Wypowiadając je zaciągnął się powietrzem.
Usłyszałam jak babcia wzdycha pod nosem, po czym mruczy ciche "Dobranoc" i idzie, jak podejrzewam, w kierunku swojej sypialni.
W jednej sekundzie Zayn zamknął mnie w swoich ramionach i wtulił się we mnie. Musiała minąć dłuższa chwila zanim zorientowałam się co się dzieje. Byłam jeszcze trochę zaspana, ale świeże powietrze i fakt, że wreszcie go spotkałam, trochę mnie orzeźwił.


30.06.2010.
Od ostatnich kilku miesięcy nic nie ucieszyło mnie tak jak  ta wiadomość. 
Zdyszana wpadłam do pokoju Zayn'a i zajęłam miejsce na jego łóżku. Po chwili oderwał się od komputera i spojrzał w moją stronę. Widziałam jak zastanawia się o co chodzi. Na pewno na pierwszy rzut oka widać, że stało się coś ważnego! Muszę mu jak najszybciej powiedzieć.
- Wyjeżdżam! - krzyknęłam
Zero reakcji.  Nie wytrzymam dużej tego zdezorientowanego wzroku..
- Do Ameryki! Wracam! Nareszcie! - zaczęłam skakać po pokoju. 
- Na wakacje? - zapytał skonsternowany. 
- Chyba żartujesz! Wracam na stałe! Ciekawe czy coś się zmieniło. Albo co u dziewczyn! - wymieniałam w euforii - Szkoda mi tylko trochę babci... - zmarszczyłam brwi, łapiąc oddech.
Jego mina wyrażała teraz prawdopodobnie tysiąc emocji. Głównie przybicie, zszokowanie, złość? 
Uspokoiłam się trochę widząc jego powagę i rozczarowanie.
- Nie możesz zostać? - zapytał cicho zerkając to na mnie to na okno.
- Mogę - wzruszyłam ramionami - Ale nie chce. Wreszcie się stąd wyrwę. Boże, tak tęsknie za Stanami!
Patrzył na mnie przez kilka sekund z dziwnym bólem w oczach i dotarło do mnie, że zachowałam się jak idiotka. Tak ucieszyłam się wyjazdem, że nawet nie wzięłam pod uwagę tego, że może go to urazić. W końcu, jakby inaczej na to spojrzeć to cieszę się, że go zostawiam.
- Będę was odwiedzać, dzwonić. - zapewniłam - Strasznie mi szkoda, że was zostawię..
- To nie wyjeżdżaj. - przerwał mi. 
Teraz wcześniejszy ból zamienił się w złość.
- Ale..
- Jeśli wyjedziesz, nie masz po co wracać, a tym bardziej dzwonić czy pisać. - spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. 
Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Wydawało mi się, że to wszystko inaczej będzie wyglądać. Zresztą nie pierwszy raz żyłam złudzeniem. Chciałam się tylko pożegnać.. A teraz nie mam już na to nawet czasu. 

Kiedy patrzę na to z biegiem czasu, dochodzę do wniosku że ta piosenka ma w sobie tyle prawdy..

Cóż, potrzebujesz światła tylko wtedy gdy robi się ciemno
Tęsknisz za słońcem tylko wtedy gdy zaczyna padać śnieg.
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
Zauważasz, że byłeś szczęśliwy tylko wtedy, gdy ogarnia cię smutek,
Nienawidzisz drogi tylko wtedy, gdy tęsknisz za domem
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
I pozwalasz jej odejść.

Moja wersja powinna być: "Poujmujesz, że go kochasz, kiedy odchodzisz."

OD AUTORKI:
Na wstępie od razu przepraszam za tak ogromne opóźnienie, ale muszę się wytłumaczyć. Przez trzy tygodnie siedziałam w domu i nie ruszałam się z domu, bo miałam zapalnie oskrzeli. Później nadrabiałam zaległości, a miałam (właściwie to mam nadal) strasznie dużo. Nie mogę sobie jakoś tego ogarnąć, bo w weekendy pracuję. Teraz płaczę w poduszkę bo na zewnątrz jest taka zajebista pogoda a ja nad książkami siedzę. ;(

Rozdział nie sprawdzony!

Jeszcze raz przepraszam i zapraszam do komentowania. xx

PS. Dziękuję @_Zuuza za mobilizację! :)


piątek, 14 marca 2014

III Rozdział

Do wieczora?
Przez ponad pół godziny zastanawiałam się o czym mówił. Czy o czymś zapomniałam? To uczucie nie dawało mi spokoju.
- Właśnie! Zapomniałam Ci powiedzieć, że Trisha i Zayn przychodzą dzisiaj na kolacje.
Jedno zdanie, a potrafi przynieść taką ulgę.
Westchnęłam sfrustrowana. 

Dlaczego wszystko co związane z tym chłopakiem tak bardzo mnie stresuje?



Zdaję sobie sprawę, że za mocno ściskam Apacza i wreszcie wypuszczam go z rąk. Trochę smuci mnie fakt, że ucieka ode mnie jak oparzony, ale wcale mu się nie dziwie. Wzdycham i podchodzę do okna. Opieram brodę na rękach i leniwie spoglądam na ulicę. Wystarcza jeden moment a czuję i słyszę jak moje serce kilkakrotnie przyśpiesza swoją prace. Emocje przejmują nade mną kontrole. Z jednej strony jestem szczęśliwa, zachwycona i spełniona, a z drugiej zła, zaskoczona i wystraszona. Wszytko dzieje się jak w zwolnionym tempie. Obraz przede mną zaczyna kołować i rozmazywać się. Słyszę jeden wielki pisk. Nie mogę uwierzyć, że Go widzę. Czuję się tak jakbym zaczynała tracić świadomość.



10.10.2009
Szybko zerwałam się z łóżka kiedy usłyszałam jak babcia otwiera drzwi i wpuszcza kogoś do środka. Zbiegłam po schodach, po drodze prawie że gubiąc nogi. Ku mojemu zaskoczeniu bardziej wolałam, żeby to był Zayn, niż moi rodzice.
- Cześć. - p
rzywitał mnie ten cudowny, miękki, czysty i uspokajający głos.
Odwróciłam się na pięcie, a szeroki uśmiech wymalował się na mojej twarzy. Szczerze mówiąc wątpiłam, że przyjdzie. Co prawda powiedział "Do wieczora", ale wnioskując po jego charakterze, niczego nie mogłam być pewna.
- Zayn - wypowiadając te słowa zdałam sobie sprawę, że chyba za bardzo się do niego szczerze. - Choć, pokaże Ci mój pokój. - postanowiłam przerwać ciszę.
Wbiegłam po schodach cały czas czując na sobie jego uważne spojrzenie. Płynnym ruchem otworzyłam drzwi i minęłam próg.
- Oto on. - wymamrotałam wpuszczając go do środka.
Zayn uśmiechnął się pod nosem i rozejrzał dookoła.
- Fajnie - przyznał.
Na pewno nie był tak wyluzowany jak wtedy, gdy oglądaliśmy film, ale nie był też tak obojętny jak na początku.
- Ktoś jeszcze będzie na kolacji? - zapytał z powrotem wracając na mnie wzrokiem. - Widziałem siedem talerzy.
- Moi rodzice i siostra. - bąknęłam zbyt niepewnie.
Nadal się przy nim denerwowałam. 

- Rodzice? - podchwycił - Myślałem, że.. - zmarszczył brwi i zastanowił się chwilę - Nieważne.
Teraz to on mnie zdziwił. Myślał, że jestem sierotą?
- Dlaczego nie mieszkasz z nimi? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem, siadając na łóżku.
- Może to głupie, ale.. - westchnęłam - Po prostu miałam ich dość. Za często się kłóciliśmy. - zajęłam miejsce obok niego. - Babci przykrzyło się mieszkanie samej po śmierci dziadka, więc zgodziła się, a nawet wręcz poprosiła mnie żebym się tu przeniosła. - posłałam mu delikatny uśmiech.
- Opłacało się? - mruknął

- Zdecydowanie nie. - pokręciłam głową. - Nienawidzę tej szkoły..! - jęknęłam.
Zayn kolejny raz się zaśmiał. Uwielbiam kiedy to robi.
- Też jej nienawidzę. - stwierdził z rozbawieniem.
- To co zrywamy się w poniedziałek? - zażartowałam
Nie miałam pojęcia, że weźmie moje pytanie na poważnie, ale właśnie tak rozpoczęły się moje wagary z Zayn'em.

Kolacja była dość niezręczna. May, moja siostra, co chwilę spoglądała na Zayn'a z zaciekawieniem sprawiając, że nawet on był tym zażenowany. Nie mam o niej nic dobrego do powiedzenia. Jest rok młodsza i wiecznie zgrywa słodziutką, choć tak na prawdę to potwór uwięziony w ludzkiej skórze. Wbrew pozorom, kocham ją najbardziej na świecie.



11.10.2009.
- Widziałaś gdzieś mój telefon, Aby? - zdyszany ojciec wychrypiał, wpadając do mojego pokoju bez pukania i  bezczelnie mnie rozbudzając.
A sen był już tak blisko.. Zero prywatności.
- Tak. Wydaje mi się, że zostawiłeś go na komodzie przy drzwiach. - westchnęłam
Ojciec odetchnął z ulgą. Z matką i May powoli zbierają się do wyjazdu i robią przy tym niezłe zamieszanie, szukając poszczególnych rzeczy. Mimo, że byli tu tylko dwa dni, zabrali tyle pierdół jakby jechali co najmniej na kilka lat! To tylko moja rodzina..
- Już myślałem, że pojadę bez niego. - zaśmiał się
Dokładnie w chwili, kiedy już miał wychodzić z pokoju, w moją szybę uderzył niewielki kamyk. Brzdęknięcie było ledwie słyszalne, ale wystarczające, żeby zatrzymał się w pół kroku. Powoli odwrócił się na pięcie, a na jego twarzy wymalował się ten dobrze mi znany, chytry uśmieszek. Doskonale wiedziałam co to oznacza i zakrywając twarz dłonią jęknęłam zażenowana.
Ojciec minął łóżko i otworzył okno, a następnie delikatnie się przez nie wychylił.
- Hej Romeo! - zaśmiał się - Dzisiaj już lepiej daj spokój mojej Julii, bo usypia. Pogadacie się jutro.
Boże.. W tym momencie pragnęłam tylko tego, żeby już na zawsze 
zostać w tym łóżku. Mój ojciec i te jego teksty.. Chce zapaść się pod ziemie!
Jednak mimo zmęczenia i zażenowania, jakąś część mnie bawiła ta sytuacja.


***


Minął dzień od mojego przyjazdu. Babcia tak się ucieszyła, że przyjechałam, że stwierdziła nawet, że musi wyprawić na moją cześć jakieś przyjęcie. Oczywiście pewnie tylko żartowała, ale to i tak było miłe z jej strony. Też za nią tęskniłam... I za Apaczem, który przez resztę dnia nie opuszczał moich rąk. Byłam tak podenerwowana z powodu Zayn'a, że nie zwracałam nawet uwagi na strach czy niewygodę kota. Musiałam jakoś rozładować emocje.
Zayn, cóż... Zmienił się. Zapuścił brodę, spoważniał. Dlaczego to tak boli?! Czuję się tak jakby mój stary Zayn gdzieś zniknął, chociaż jestem prawie pewna, że nadal jest tam gdzieś w środku.


02.11.2009.
- To co? Idziemy? - zapytał z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy, pełen gotowości.
Boże, właśnie takiego go uwielbiam. Pewnie gdyby inni kiedykolwiek widzieli go takiego, nie mieliby go za dziwaka, ale cóż... Jest jak jest.
Wiele razy chciałam go zapytać dlaczego właśnie taką postawę przybiera w stosunku do innych ludzi, ale sama dobrze wiedziałam, że nie będzie chciał mi odpowiedzieć. Po prostu to czułam.
Przez ostatni czas, strasznie się do siebie zbliżyliśmy. Na stołówce siadaliśmy razem. Dwa, trzy razy w tygodniu opuszczaliśmy szkołę i szliśmy nad rzekę. Lubiłam to miejsce; rozległe pola, wysokie trawy, kilka drzew. Rozmawialiśmy dużo, albo wcale. Cisza między nami nie była już niezręczna. Zdarzało się czasem nawet, że po prostu siedzieliśmy patrząc na siebie nawzajem i  żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Zachowywaliśmy się przy sobie bardzo swobodnie. Czy można powiedzieć, że staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi? Wydaje mi się, że tak i szczerze mówiąc czułam się z tego powodu bardzo wyjątkowo. Tylko mnie tak traktował. Tylko ze mną tak rozmawiał. Tylko dla mnie był zarezerwowany ten cudowny uśmiech. 

Czasem zastanawiało mnie jedynie to, dlaczego nie jest taki w stosunku do swojej własnej matki. 


Niestety nasze wagary nie przetrwały długo. Trisha i moja babcia - Claudia, dowiedziały się wszystkiego na pierwszej w kolei wywiadówce. Oczywiście od razu postanowiły nas ukarać, a to równało się z odśnieżaniem przez całą zimę. Zawsze robiliśmy to w tym samym czasie, więc znowu spędzaliśmy razem cały dzień. Co prawda dzielił nas płot, no i musieliśmy ciężko pracować, ale zawsze zdarzała się jakaś przerwa i nie raz udało mi się trafić Zayn'a śnieżką.


Dociera do mnie, że nie mogę tu tak po prostu siedzieć i zrywam się z łóżka. Na tyle na ile się da poprawiam swój wygląd i jak najszybciej, póki jestem jeszcze zdecydowana, wybiegam z domu. Podchodzę do drzwi. W myślach liczę do trzech i naciskam dzwonek. Czuję się dokładnie tak samo jak za pierwszym razem kiedy przyszłam tu po Apacza. Czekam kilkanaście sekund, a następnie drzwi otwierają się delikatnie i przez szparę w nich widzę szczupłą blondynkę, mniej więcej w moim wieku. Patrze na nią z nie dowierzaniem. Wyglądamy prawie identycznie. Jest do mnie tak niesamowicie podobna...Boże.



OD AUTORKI:
Na wstępie przepraszam za opóźnienie. Miałam zamiar dodać ten rozdział rano, ale przez ten pieprzony szablon zapomniałam. Robiłam go pierwszy raz w życiu więc.. No nie wyszedł mi idealnie, ale się starałam. Nie wiem przy czym bardziej umierałam.. Chyba przy okrągłym menu, albo tym z rozdziałami.. Nie wiem. Na pewno zmienię jeszcze jutro nagłówek.  Myślę, że to tyle. Zapraszam do komentowania!  :) xx

Kto nie dodał się jeszcze do informowanych, niech lepiej szybko to zrobi! Ważne! 

poniedziałek, 10 marca 2014

Zwiastun

Stworzyłam niedawno nowy zwiastun. Myślę, że jest dużo lepszy od poprzedniego :)
A więc zapraszam do oglądania xx


+ Dawid, wiem, że czytasz tego bloga ;)
Mówi się trudno...

piątek, 7 marca 2014

II Rozdział

Stanęłam przed drzwiami jego pokoju. Nie trudno było zgadnąć, które to.  Jako jedyne były czarne, a do tego w lewym górnym rogu została przyklejona naklejka trupiej czaszki. No tak..
Doskonale słyszałam bicie swojego serca i czułam jak
stres przejmuje nade mną kontrole. Jeszcze raz wzięłam głębszy oddech. 
Nie ma się czym denerwować.
Nie ma się czym denerwować.
Nie ma się czym denerwować.

Powtarzałam w myślach jak mantrę.*
Jak widać pomogło, bo od razu się wyluzowałam.
Delikatnie zapukałam w drzwi. Cisza była jedyną odpowiedzią. Szybkim ruchem nacisnęłam klamkę i pewnym siebie krokiem weszłam do pokoju. Sama do końca nie wiedziałam po co to robię. Chyba po prostu chciałam z nim porozmawiać. Tak, od kilku dni to było już jak obsesja. Chciałam znów poczuć na sobie to jego spojrzenie. Chciałam wreszcie usłyszeć jego głos. Dla kogoś innego to może być śmieszne, ale jeśli przez dłuższy czas jedynie obserwujesz kogoś z daleka, niczego innego nie pragniesz tak jak spotkania z nim.
W środku panowały egipskie ciemności, więc zostawiłam uchylone drzwi, żeby wpadło choć trochę światła. Udało mi się dostrzec Zayna, który leżał wyciągnięty na łóżku, ze skrzyżowanymi w kostkach nogami. Miał zamknięte oczy i delikatnie poruszał głową. Ciemne słuchawki na jego głowie były prawie nie widoczne przez brak światła
, zresztą tak samo jak jego włosy
Stałam tak jeszcze przez chwilę po prostu się w niegwpatrując. W końcu zdecydowałam się oświecić światło. Jego powieki szybko uniosły się do góry, a twarz wreszcie zdradzała jakieś emocje. Był sfrustrowany i niezadowolony, przez co wyglądał trochę jak naburmuszone dziecko. Szybkim ruchem zdjął z uszu słuchawki i spojrzał na mnie tak, jak gdybym właśnie mu kogoś zabiła.
- Co tu robisz?! - warknął
Poczułam jak przez całe moje ciało przebiega dziwny dreszcz. Chyba powinnam być wkurzona albo chociaż smutna przez to jak się do mnie odniósł, ale byłam.. szczęśliwa? Tak, uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Wreszcie się do mnie odezwał. Jego głos był niesamowicie czysty i miękki. Próbowałam choć trochę unormować bicie mojego serca, ale chyba na marne. 
- Chciałam Cię poznać. - rzuciłam ni stąd, ni zowąd. Czułam jak zapadam się pod ziemię. Naprawdę nie wiedziałam co innego mogłabym powiedzieć w tej sytuacji. Nic innego nie przyszło mi do głowy.
Zayn z powrotem założył słuchawki i ponownie zamknął oczy. Całkowicie mnie zignorował. Teraz to ja poczułam się tak, jakby coś się we mnie zagotowało. Nie wiem za kogo on się uważa, ale myślę, że wypadałoby to skończyć.
Nie wiele myśląc podeszłam do niego i szybkim ruchem zerwałam słuchawki z jego uszu. Chłopak momentalnie zgromił mnie wzrokiem, ale nie zamierzałam się tak łatwo poddać. 




Śmieję się sama do siebie. Teraz za nic w świecie bym tak nie postąpiła!



- Nie mam pojęcia co sobie myślisz, za kogo się uważasz.. - warknęłam - ale na pewno nie dam się tratować jak powietrze. Jeśli już tak bardzo mnie tu nie chcesz, to mi to do cholery powiedz! Zachowujesz się jak... ugh! - załamałam ręce kiedy zabrakło mi określenia.
Odrzuciłam słuchawki na łóżko i szybkim krokiem wyszłam z pokoju. 
Powinnam była w ogóle się do niego nie odzywać jeśli nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Wszystko robię zbyt pochopnie.. Ale kiedyś mu jeszcze wygarnę! Obiecuję to sobie. Muszę tylko dokładnie przemyśleć sobie to co mu powiem.
Zeszłam po schodach i z powrotem zajęłam swoje miejsce przy stole. Trisha i babcia były tak zajęte rozmową, że nawet mnie nie zauważyły, albo po prostu nie dały tego po sobie poznać. Sfrustrowana spojrzałam na deser. Jakoś odechciało mi się jeść.
Nie minęło nawet kilka minut kiedy usłyszałam jak Zayn zbiega po schodach. Podniosłam głowę, żeby zobaczyć go stojącego w przejściu i wpatrującego się prosto we mnie. Właściwie to nie tylko ja od razu zwróciłam na niego uwagę. Babcia i Trisha od razu spojrzały w jego stronę.  Widziałam w jego oczach ten stres i zażenowanie sytuacją. Chyba nie był przygotowany na zabójcze spojrzenia trzech kobiet. Stał tak jeszcze dosłownie przez kilka sekund, a następnie minął stół i poszedł do kuchni.

Trisha momentalnie straciła dobry humor. Nastała niezręczna cisza, którą ponownie przerwał Zayn, wychodząc z kuchni z miską popcornu. Każda z nas uważnie śledziła jego ruchy.
- Będziesz oglądał jakiś film? - rzuciła Trisha, beznamiętnie wpatrując się w różowy wazon.
Zayn zatrzymał się w pół kroku i ponownie odwrócił w naszą stronę.
- Tak - mruknął, spoglądając na tył jej głowy.
- Może obejrzysz razem z Aby? - odwróciła się by wreszcie na niego spojrzeć.
Moje serce zatrzymało się na chwilę, tylko po to aby zaraz ponownie zabić, tym razem kilka razy szybciej. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami, czekając na jakąkolwiek reakcje. Zlustrował mnie wzrokiem i powoli skinął głową.
- Okej. - bąknął odwracając się na pięcie i ruszając w stronę salonu.
Niepewnie wstałam od stołu. Trisha posłała mi delikatny uśmiech.
Będziemy po prostu oglądać film... Okej.

Nieco sztywnym krokiem, weszłam do salonu. Zayn wpatrywał się w kanapę z lekko uniesioną brwią. Podeszłam do niego i momentalnie wybuchłam śmiechem.
- To twój kot, co nie? - rozbawiony odwrócił wzrok w moją stronę.
Nadal śmiejąc się pokiwałam głową.
- A to twój pies. Lubią się jak my. - zażartowałam
Zayn zawtórował mi śmiechem. Nie trudno się dziwić, że nawet jego to rozbawiło; Jego pies leżał spokojnie na kanapie, podczas gdy mój kot, nieudolnie go atakował. Tak, ten pies zdecydowanie przypominał Zayn'a! Po prostu leżał i nic, ani nikt nie mógł go wzruszyć. Apacz był za to zupełnie jak ja, czyli zdenerwowany obojętnością psa.
- To co obejrzymy? - zapytał jak gdyby nigdy nic, nadal się uśmiechając.
To było do niego tak nie podobne. To takie zwyczajne i ludzkie zachowanie.
- Avatar*? - rzuciłam niepewnie, przeglądając płyty leżące na stole. Nie znałam reszty filmów, a poza tym za bardzo lubiłam science fiction.
- Może być. - kolejny raz posłał mi uśmiech. 
Można powiedzieć, że spędziliśmy ten wieczór jak dwójka dobrych przyjaciół. Zayn okazał się być nawet bardziej rozmowny ode mnie, komentując poszczególne fragmenty filmu. Natomiast ja zupełnie nie mogłam się skupić. Chyba za bardzo przejmowało mnie to, że siedzimy obok siebie i jemy popcorn z tej samej miski. 

Po filmie zostałam poinformowana przez babcie, że najwyższa pora wracać do domu. Z jednej strony było mi szkoda, ale z drugiej miałam już dość wrażeń jak na jeden dzień. Jeszcze kilka minut czekałam na bacie, która za nic nie mogła skończyć rozmowy z Trishą. Co chwilę nasuwały im się nowe tematy. Razem z Zayn'em, który ponownie wrócił do swojej obojętnej postawy, staliśmy na przeciwko siebie w niezręcznej ciszy. Odetchnęłam z wyraźną ulgą, kiedy kobiety zakończyły swoją konwersacje. Wyszłam z domu, żegnając się z Trishą słowami "Do widzenia" i Zayn'em krótkim "Na razie", na które o dziwo mi odpowiedział.



Ponownie rzucam się na kanapę. Czuję się dość dziwnie. Inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. Sama nie jestem pewna jak, ale na pewno inaczej.
Ze znudzeniem wpatruję się w telewizor, kiedy przerywa mi ciche, pojedyncze miauknięcie. Momentalnie zrywam się na równe nogi i uważnie rozglądam dookoła.
- Apacz? - wołam idąc ponownie w stronę kuchni.
Kiedy staję w drzwiach widzę mojego utęsknionego kota, stojącego nad pustą miską. Nie wiele się zastanawiając, podnoszę go do góry i mocno przytulam, jednocześnie całując w kark.
- Tak tęskniłam - mamrocze


10.10.2009
Wreszcie nadeszła sobota, na którą czekałam jak na zbawienie. Jest prawie połowa października, więc u babci jestem już około półtorej miesiąca. Po takim okresie czasu, moi rodzice wreszcie postanowili mnie odwiedzić. Zastanawiam się tylko za kim bardziej tęsknili - za mną, czy za Apaczem? Dobre pytanie. Powolnym i wciąż zaspanym krokiem, zeszłam po chodach na dół.  Babcia uprzedziła mnie, że nie będzie jej rano, bo jedzie na zakupy i mam nakarmić Apacza, który zresztą przywiązał się do niej już chyba bardziej niż do mnie. W ogóle nie mam dla niego czasu. Ba! Ja nawet dla siebie go nie mam.
- Apacz! - zawołałam tak jak co rano robi to moja babcia.
O ile dobrze sobie przypominam to nie widziałam go wczoraj wieczorem w domu. Pewnie spał przed drzwiami. Chwiejnym krokiem, nadal w piżamie wyszłam na plac za domem, gdzie mogli zobaczyć mnie jedynie sąsiedzi. Mam oczywiście na myśli panią Johannson i Trishe z Zaynem. Swoją drogą po kolacji u Trishy nic się nie zmieniło. No może oprócz tego, że Zayn raz powiedział mi cześć, a Abigail i Katy przez resztę dnia były w szoku, że w ogóle się odezwał. Pierwszy raz słyszały jego głos, mimo, że chodzą razem do szkoły od ponad czterech lat i praktycznie zawsze zajmowały stolik obok niego i jego znajomych. To zdecydowanie było wydarzenie dnia. 


Odwróciłam głowę w stronę posesji Zayna i zostałam niesamowicie zaskoczona. Chłopak siedział na murku z Apaczem na kolanach, przekomarzając się z nim. Na mojej twarzy mimowolnie wymalował się uśmiech. Mieć okazję zobaczyć go w takiej sytuacji - bezcenne.
Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem kiedy kot ugryzł go w palec. Zayn syknął i spojrzał w moją stronę.
Niepotrzebnie się zdradziłam.
Ku mojemu zdziwieniu jedynie zaśmiał się pod nosem i wziął Apacza na ręce by za chwilę podejść w moją stronę.
- Zabójcza bestia. Chyba głodna - spojrzał na mnie z rozbawieniem, podając mi kota przez płot.
Kolejna strona Malika - tym razem zabawna. Cóż, na pewno każda jest lepsza od obojętnej.
- Chyba tak. Nic jeszcze dzisiaj nie jadł.
Staliśmy jeszcze chwilę w niezręcznej ciszy, przyglądając się sobie. 

- Zayn! - głos Trishy dobiegł z wnętrza domu.
- Już idę! - odkrzyknął, ale nie ruszył się nawet na krok.
- Zayn! - wrzasnęła coraz bardziej podenerwowana kobieta.
- Okej, lecę.. - westchnął - Do wieczora. - posłał mi uśmiech, podbiegając do domu.


Do wieczora?






PRZYPISY:
*Mantra - w buddyzmie i hinduizmie formuła, werset lub sylaba, która jest elementem praktyki duchowej.
*Avatar - amerykański film z 2009 roku, z gatunku science fiction. >KLIK<

OD AUTORKI:
Ogromnie się cieszę, że chociaż części osób spodobało się to opowiadanie. Póki co, niestety nie mam za dużo czasu, żeby je reklamować, więc jeśli macie jakąś koleżankę czy kogoś tam... kto lubi czytać fanfiction. :) to byłoby miło (jeśli oczywiście podoba Wam się to opowiadanie), żebyście zaprosiły ją/jego do czytania mojego bloga. Będę bardzo, bardzo, bardzo wdzięczna! :)
Drugą sprawą są wspomnienia. Wiem, że póki co praktycznie tylko z nich składa się to fanfiction, ale zapewniam, że z czasem nie będzie ich prawie wcale i akcja się rozkręci.
Przesyłam Wam wszystkim gorące pozdrowienia w te chłodniejsze (przynajmniej u mnie) dni!
Mam nadzieję, że chociaż trochę się rozpogodzi.. :)

i standardowo... 

Zapraszam wszystkich do komentowania!

To daje naprawdę dużą motywacje! :)

PS. Dodałam daty do wspomnień! xx

Przypominam o zakładce informowani.

piątek, 28 lutego 2014

I Rozdział

Jadę pustymi ulicami i jestem już coraz bliżej celu. W radiu leci Three Day Grace*. Podświadomie widzę Go wyciągniętego jak zwykle na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i poruszającego delikatnie głową w rytm muzyki. W myślach karcę się za to, że znowu wszystko kojarzy mi się z nim. Automatycznie wyłączam radio. Nie powinnam słuchać rocka.


01.09.2009 
- Już jestem! - krzyknęłam zamykając drzwi i rzucając klucze na kredens.
- Dobrze. Zaraz będzie obiad. - babcia odkrzyknęła z kuchni, tym samym powodując, że na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Umieram z głodu. - Jak pierwszy dzień w szkole?
- Było okej. - rzuciłam w pośpiechu wbiegając po schodach do swojego pokoju.
Tak naprawdę wcale nie było ''okej''. No chyba, że mówiąc "okej" ma się na myśli "do dupy". W mojej poprzedniej szkole nowa osoba była czymś ciekawym. Każdy chciał ją poznać. Wiem, że nie zabawię tutaj długo, dlatego nie czuję potrzeby znalezienia przyjaciół. Chodzi tylko o to, że tutaj czuję się tak, jakbym za każdym razem kiedy borę oddech, wbijała innym nóż w plecy. Czuje się jak ostatni, pieprzony wyrzutek.
Położyłam się delikatnie na łóżku. Od tego wszystkiego rozbolała mnie głowa.
Widać pomyślałam o tym w złej godzinie, bo gdy tylko to zrobiłam, jakby na zawołanie, w domu, a konkretniej w pokoju, znajdującym się na przeciwko mojego okna, rozbrzmiała głośna rockowa muzyka.
- Okej, już nienawidzę tego kto tam mieszka. - jęknęłam sama do siebie.



Biorę ostatni głęboki wdech i szybkim ruchem wysiadam z auta przez co delikatnie kręci mi się w głowie, ale ignoruję to. Zamykam na chwilę oczy i próbuje unormować bicie serca. Jestem tu. Widzę nasze prawie identyczne domy, ale moją uwagę najbardziej przyciąga drzewo rosnące między nimi. Tyle wspomnień. Doskonale pamiętam nasze pierwsze spotkanie...


09.09.2009
Powolnym ruchem zdjęłam kota ze swoich kolan. 
- Spadaj, teraz muszę się uczyć. - mruknęłam pod nosem, tak jakby to było oczywiste, że zrozumie. Spojrzałam na niego ostatni raz, widząc jak swoim zgrabnym, powolnym ruchem porusza się w stronę okna, a następnie wskakuje na parapet i wdrapuję się na drzewo przy nim. 
- Apacz! - imię kota mimowolnie wyrwało się z moich ust kiedy zerwałam się z krzesła i podbiegłam do okna. Apacz był już po drugiej stronie, więc w żaden sposób nie mogłam go dosięgnąć. Wstrzymałam oddech kiedy widziałam jak wskakuje przez okno do pokoju na przeciwko. Ten kot jest jedyny w swoim rodzaju. W geście zdenerwowania i zażenowania sytuacją, przejechałam otwartą dłonią po twarzy. Zawsze popadam przez niego w jakieś dziwne sytuacje. Co za zwierze..
Biorąc głębszy oddech podeszłam do drzwi, by za chwilę zbiec po schodach i wybiec z domu. Minęłam bramę i weszłam na posesje moich nowych sąsiadów. Nie wiem dlaczego się denerwuję. To tylko chwila. Po prostu zadzwonię, wezmę Apacza i po sprawie.  Tak, tak zrobię. 
W myślach odliczyłam do trzech i nacisnęłam dzwonek. Odczekałam kilkanaście sekund zanim drzwi otworzyły się na oścież i stanął w nich chłopak, prawdopodobnie w moim wieku, z kruczoczarnymi włosami postawionymi do góry i ciemną karnacją. Jego wzrok bezlitośnie wylądował na mnie. Czułam jak zapadam się pod ziemię, mimo, że nie miałam do tego najmniejszego powodu. To jego spojrzenie aż tak mnie onieśmielało. 
- Cześć, jestem Aby. Nowa sąsiadka. - wskazałam na swój dom i wystawiłam dłoń w jego stronę, posyłając mu przy tym najlepszy uśmiech na jaki tylko było mnie stać.
Nie widząc żadnej, choćby najmniejszej reakcji, opuściłam rękę. Po prostu stał patrząc na mnie bez jakichkolwiek emocji. 
Można powiedzieć, że w ostatniej chwili, uratował mnie Apacz, wychodząc zza jego nóg. 
- O właśnie po niego przyszłam. - prawe trzęsącymi się z podenerwowania dłońmi złapałam kota i przycisnęłam do klatki piersiowej. - Sorry za kłopot. Na razie. - jak najszybciej odwróciłam się na pięcie, nawet na niego nie patrząc i sztywnym krokiem, ruszyłam w stronę swojego domu. Pokręcony koleś. 


Mimowolnie uśmiecham się na to wspomnienie. Niesamowite jak bardzo się wtedy wobec niego pomyliłam. Nawet nie przypuszczałam, że stanie się dla mnie kimś aż tak ważnym.


21.09.2009
Mijały dni od mojego pierwszego spotkania z chłopakiem z sąsiedztwa a ja widywałam go jedynie na szkolnej stołówce podczas lunchu. Codziennie siadałam obok Abigail i Katy, dzięki czemu miałam na niego doskonały widok. Siedział z czwórką swoich przyjaciół, ale prawie nigdy się nie odzywał. Podczas gdy inni śmiali się i żartowali, on pustym wzrokiem wpatrywał się przed siebie. Po uważniejszych obserwacjach, które oczywiście robiłam w miarę dyskretnie, stwierdziłam, że chłopak z kręconymi włosami jest najbardziej apodyktyczny z całej ''grupy''. To jego decyzja była najważniejsza i to on zawsze pierwszy wybierał miejsce. Mulat natomiast, jak wspomniałam wcześniej, nigdy się nie wychylał. No cóż, widać taka była jego natura. Minęły około dwa tygodnie, kiedy wreszcie powoli zaczynałam go rozumieć. Dotarło do mnie, że to musi być jakaś forma buntu z jego strony. Ignorować cały świat.
- Aby! - Katy zamachała mi
 przed twarzą otwartą dłonią, wyrywając mnie z "transu".
Moje oczy rozszerzyły się nieznacznie, a twarz przybrała zdziwiony wyraz.
- Tak? - zapytałam spoglądając to na nią, to na Abigail - Coś się stało?
- Nie, tylko tak się zapatrzyłaś w ten stolik pod oknem, że.. - Katy zaśmiała się pod nosem
- Ja tam się 
jej nie dziwie. - przerwała Abigail z szerokim uśmiechem na twarzy. 
- Mi też się podoba, ale żeby od razu stracić przez niego kontakt ze światem. - zachichotała Kat.
- O kim mówisz? - zaśmiałam się sztucznie.
- O Harrym, tym z kręconymi włosami. Nie mów, że nie na niego się tak zapatrzyłaś. - spojrzała na mnie tak jakbym co najmniej była z innej planety.
- Właściwie to nie. - bąknęłam, zajmując się z powrotem swoim jedzeniem.  - Jak ma na imię ten mulat? - starałam się udawać jak najmniej zainteresowaną sytuacją.
Można powiedzieć, że oby dwie były zszokowane moim pytaniem. 
- Zayn. - usłyszałam po dłuższej chwili. - Ale on do nikogo się nie odzywa. Jest dość dziwny. - dodała. 


Zdaje sobie sprawę, że stoję tu już długo i wreszcie postanawiam wejść do domu. Nie jestem jeszcze gotowa na spotkanie z nim. Powinnam się rozpakować, będę mieć czas, żeby wszystko jeszcze raz przemyśleć. Podchodzę do drzwi domu babci i naciskam klamkę. Kiedy okazują się być zamknięte, kilkakrotnie dzwonię dzwonkiem. Nie słysząc żadnej odpowiedzi, wyjmuję klucz zza doniczki. Mam szczęście, że nadal go tam chowa. Uśmiecham się do siebie i otwieram drzwi. Powoli wchodzę do domu i pierwszym co robię jest rzucenie się na kanapę.


25.09.2009
- Jestem! - krzyknęłam jak zwykle i zamknęłam drzwi. Uśmiechnęłam się do babci siedzącej na kanapie i zajęłam miejsce obok niej. W końcu dzisiaj piątek. Jak co tydzień leci teleturniej "It just a game"*, a my zawsze oglądamy to razem.
- Idziemy dzisiaj na kolację do Trishy Malik. - oświadczyła
- Malik? - podchwyciłam
- Tak. To ta z tym śmiesznym krasnalem przy drzwiach. - zaśmiała się - Dostała go od Maury. Zawsze jak go widzę to umieram ze śmiechu.
- Znam Maure? - zaśmiałam się pod nosem. Jak widać jej dobry nastrój udzielił się także mnie.
- Myślę, że nie. Wprowadzili się tu jakieś.. - zastanowiła się - cztery lata temu. A ty wyprowadziłaś się kiedy miałaś trzy latka. - spojrzała na mnie z rozbawieniem
- No tak.. - zachichotałam - Trisha ma syna, prawda?
- Tak. Dobry chłopak, ale ostatnio dzieje się z nim coś niedobrego. Zawsze był taki uroczy..  - westchnęła.
- Co masz na myśli?
- Ten chłopak ma problemy sam z sobą. Miejmy nadzieję, że to tylko wiek i niedługo z tego wyrośnie. - bąknęła nie wyjaśniając za wiele, ale postanowiłam nie drążyć dalej tematu, bo i tak przegapiłam już spory kawałek programu. 



Wyglądam przez okno w kuchni, mając nadzieję, że Go zobaczę. W końcu jest pora obiadowa, a jego jadalnia jest na przeciwko. Czuję lekkie ukucie w sercu kiedy widzę pusty stół.


25.09.2009
Wzięłam głębszy oddech kiedy babcia nacisnęła dzwonek. Wydaje mi się, że Zayn powinien być na kolacji, ale przecież po nim można się wszystkiego spodziewać. Naprawdę nie rozumiem czemu ten chłopak aż tak zaprząta moją głowę swoją osobą. Moje serce zabiło szybciej kiedy Trisha otworzyła drzwi. Na pierwszy rzut oka wydaje się być naprawdę miłą osobą. Czas pokaże.
Jedyne podobieństwo jakie widzę między nią a Zaynem to ta charakterystyczna szczęka. Oprócz tego ma kasztanowe włosy i dużo jaśniejszą cerę. Jest szczupła i minimalnie wyższa ode mnie.
- Cieszę się, że już jesteście. Wejdźcie. - posłała nam przeuroczy uśmiech i gestem ręki dodatkowo wskazała żebyśmy weszły.
- To jest Aby - babcia wskazała na mnie.
Zwykle w takich sytuacjach musiałam się  naprawdę zmusić, żeby się uśmiechnąć, ale dzisiaj przyszło mi to dość łatwo.

- Dobry wieczór.
- Trisha - kobieta podała mi dłoń.
- Miło mi panią poznać.
- Oh, mów mi po imieniu kochanie. - I znów posłała mi ten cudowny uśmiech. 
Naprawdę już ją lubię.

Tak jak podpowiadała mi intuicja, Zayna nie było na kolacji, ale wolałam o nic nie pytać.
Po kolacji Trisha sprzątnęła ze stołu i  przyniosła cztery porcje Eton Mess*. Uważnie przyglądałam się jej, kiedy podeszła do schodów i stając na pierwszy schodek krzyknęła:
- Zayn! Deser! 
Moje oczy podwoiły swoje rozmiary. On tam cały czas był.. Byłam nieco zdziwiona, ale chyba mniej niż powinnam była w tej sytuacji. 
Trisha jak gdyby nigdy nic wróciła do stołu, a już za chwilę usłyszałam jak Zayn zbiega ze schodów. Wyglądał tak jak zawsze, choć jego włosy były teraz trochę bardziej poburzone. Nie zwrócił na nikogo najmniejszej uwagi. Po prostu wziął deser i wrócił z nim z powrotem na górę.
- Przepraszam, mogłabym skorzystać z ubikacji? - zwróciłam się w stronę Trishy
- Tak oczywiście. Jest na górze. Na drzwiach jest znaczek, więc myślę, że bez problemu ją znajdziesz. - posłała mi uśmiech i wróciła do rozmowy z moją babcią, która zresztą, pochłonęła ją całkowicie.
Wstałam od stołu i ruszyłam po schodach. Oczywiście wcale nie zamierzałam skorzystać z ubikacji, chciałam zajrzeć do Zayna.




PRZYPISY:
* Three Day Grace - kanadyjski zespół rockowy. >KLIK<
*It just a game - Taki teleturniej nie istnieje. Wymyśliłam go na potrzeby opowiadania.
*Eton Mess (słodki bałagan) - popularny angielski deser. >KLIK<

Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad :)

Aktualnie na blogu